Szanowni Czytelnicy
Zebrało mi się na małe podsumowanie swojej działalności i postanowiłem naskrobać kilka zdań. Jestem bardzo zadowolony że udaje mi się zwiększać grono odbiorców, co widać przede wszystkim przez rosnącą liczbę "lajków" na Facebooku, obserwatorach, Google+ czy odwiedzinach. Dzięki temu widzę, że moja misja uświadamiania konsumentów idzie powoli do przodu. Napawa mnie to optymizmem i motywuje do dalszej działalności prozdrowotnej. Przede mną jeszcze wiele do napisania, mam dużo pomysłów na usprawnienie bloga, zwiększenie i zróżnicowanie treści. Chciałbym przeprowadzić jeszcze jakieś konkursy z nagrodami dla czytelników. Niestety chroniczny brak czasu uniemożliwia mi to wszystko ale być może w zimie, kiedy będę miał go trochę więcej, uda się wprowadzić jakieś nowinki i ulepszenia, m.in.:
- zwiększyć ilość postów analizujących dokładnie konkretne składniki pożywienia
- rozpracować dokładnie składniki kontrowersyjne (aspartam i pozostałe sztuczne słodziki, glutaminian sodu itd.)
- zwiększyć ilość recenzji polecanych produktów
- częściej i szybciej odpowiadać na komentarze
- poprawić layout i polepszyć przejrzystość
Chciałbym się odnieść w tym artykule do komentarzy pytających o moje wykształcenie czy kwalifikacje odnośnie pisania o chemii. Muszę przyznać że nie mam wykształcenia chemicznego ale nawet ukończenie takich studiów nie dawało by mi możliwości analizy chemicznej składników. Myślę że, jedynie kadra profesorska z zapleczem badawczym mogła by przeprowadzać takie doświadczenia a swoje tezy próbować uwiarygodnić. Dlatego w opisach produktów pisze że coś "jest podejrzewane", "prawdopodobnie szkodzi na ..." Ja jedynie mogę syntetyzować dostępne badania, artykuły i publikacje dotyczące poszczególnych składników. Moją rolą jest poinformowanie czytelnika o prawdopodobnej szkodliwości danego składnika i zalecenie by profilaktycznie go unikał. Niestety nie wierzę wielkim korporacją, a na pewno sponsorowane badania mnie nie uspokoją. Historia pokazała że giganci przemysłowi czy nawet rządy państw działały świadomie na szkodę obywateli. Na przykład w latach prohibicji rząd USA zdecydował by dodawać truciznę (alkohol metylowy, naftę) do alkoholu przemysłowego, przetwarzanego przez gangsterów na spożywczy. Szacuje się że w wyniku tego zmarło ok. 10 tyś. osób. Za przykład można by też podać firmę Monsanto i sprawy polichlorowanych bifenyli (PCB) czy też herbicydu Agent Orange. Jako laik nie mogę tutaj dawać wyroków ale uważam że warto oglądnąć dokument francuskiej dziennikarki M.-M. Robin "Świat według Monsanto" (LINK) i zastanowić się nad pewnymi kwestiami. Bo czy nie wydaje się wam, że taka korporacja, która ma na sumieniu różne podejrzane lub szkodliwe produkty, przejmowałaby się akurat skutkami aspartamu (Monsanto kontroluje sprzedaż aspartamu przez dwie podległe firmy NutraSweet i Searle Pharmaceuticals). Wszyscy wiemy co rządzi światem - "kasa, misiu kasa" i to chyba tyle w temacie, przynajmniej narazie. Wobec powyższego, od dawna apeluję o spożywanie jak najmniej przetworzonych produktów - im mniej niepewnych substancji w składzie tym lepiej. Na pewno wyjdzie nam to na zdrowie, bo przy tylu niejasnościach dotyczących nie tylko aspartamu ale też glutaminianu sodu, acesulfamu-K, barwników azowych itd., lepiej po prostu wyeliminować je z diety.
Na koniec propozycja dla czytelników - jeżeli znacie jakiś szczególnie niepolecany produkt i chcielibyście ostrzec przed nim pozostałych, podeślijcie kilka zdjęć (w tym składu produktu). Postaram się, w miarę możliwości czasowych publikować posty z tymi produktami.
staram się możliwie jak najbardziej ograniczać produkty przetworzone :)
OdpowiedzUsuńhej,
OdpowiedzUsuńdobrze ze robisz to co robisz. im wiecej ludzi zwraca uwage na to co je, tym mniej zarobia niuczciwi producenci. i moze za paredziesiat lat standardem, do utrzymania sie na rynku, bedzie zrozumienie, ze slowo 'konsument' obejmuje slowo 'czlowiek'. i tym bedziesz mial w tym swoje zaslugi.
a jesli chodzi o rozpracowanie poszczegolych dodatkow zywnosciowych to fajnie, gdybys poparl kazdy artykul wiarygodnymi badaniami i bibliografia (najlepiej linkiem do nich).
pzdr
Wiem, to cokolwiek świństwo co teraz napiszę, ale skoro moderujesz wpisy, możesz po prostu nie publikować tego posta a błąd poprawić. NIE UFAM WIELKIM (komu? czemu?) KORPORACJOM. Wiem, komputer Ci tego nie podkreśli, bo słowo korporacją też jest poprawne w języku polskim, a korekta nie zastanawia się nad prawidłowością użycia...
OdpowiedzUsuńPiszesz, że Twój blog cieszy się coraz większą popularnością, więc jak już będzie za duża to znajdą się wśród czytelników i obrońcy "bezpiecznej bo przebadanej i wolnej od bakterii" wysoko przetworzonej żywności. Przyczepią się do wszystkiego. Więc i argumenty "jak mam ufać komuś, kto nawet prawidłowo po polsku nie potrafi pisać?" też mogą się pojawiać. Szkoda by było, wystarczy, że się kopiesz z tymi, którzy się wykształcenia czepiają.
Dzięki, też mnie to zakuło w oczko! ;)
UsuńNo i jeszcze przyszła mi do głowy konstruktywna propozycja do wzięcia na tapetę, skoro już była różnica między sokami, nektarami i napojami, to może by tak różnice między kiszoną a kwaszoną kapustą i analogicznie ogórkami. Bo wiem, że "kwaszone" są kwaśne dzięki wspomagaczom innym niż sól i coś w kolorach się różnią, ale nie pamiętam szczegółów. I wiem, że nie każdemu chce się czy ma czas i możliwości samodzielnie kisić.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię Twoje wpisy. Trzymaj tak dalej:)
OdpowiedzUsuńMoże jakaś lista z wymienionymi "bezpiecznymi", "podejrzanymi" i 'niebezpiecznymi" produktami? By sobie można łatwo przejrzeć co jest szkodliwe a co pozytywne? Bo przeglądanie wszystkich notek po kolei jest wybitnie bezproduktywne i męczące
OdpowiedzUsuńO tak, taka tabelka-podsumowanie byłaby super ściągą:)
OdpowiedzUsuń